Na czym polega magia coachingu? Opowiem własnymi słowami.
Coaching
Dużo się mówi o coachingu. Coaching, jako niezwykła metoda, która pomaga budować ludziom lepsze życie. Jednak, kiedy stoi przede mną zadanie, aby wytłumaczyć komuś, na czym polega magia coachingu, to mam z tym duży problem. Bo nawet kiedy omawiam najważniejsze założenia coachingu czy przebieg typowej sesji, nie jestem w stanie przekazać tego, co jest tak naprawdę jego siłą i magią. Nawet użycie zgrabnej metafory, czy filmiku takiego jak ten poniżej, nie jest wystarczające.
Żeby ją poczuć, trzeba tego po prostu doświadczyć. Dlatego ja w tym artykule chcę wam opowiedzieć o jednej niepozornej sesji, która jest dla mnie dowodem działania właśnie tej magii.
Sesja
To była sesja w czasie szkolenia przygotowującego mnie do akredytacji. Praca nad niezbyt poważnym problemem, aby przećwiczyć nowe narzędzie coachingowe. Wybrałam temat, który od jakiegoś czasu nie dawał mi spokoju. A mianowicie to, że po urodzeniu synka, który w tamtym momencie miał ponad 2 lata, moje życie stało się dosyć nudne i monotonne. Praca, dom i w zasadzie nic więcej. Każdy weekend taki sam. Nic się nie działo. Choć byliśmy zdrowi i sprawni, to jednak każdy weekend po prostu spędzaliśmy w domu, prawie z nikim się nie spotykając i nigdzie nie wychodząc. Dla mnie był to duży problem, bo jako osoba towarzyska bardzo lubię kontakt z ludźmi, a uwielbiam też podróżować.
Odpowiadając na pytania coacha powiedziałam, że bardzo bym chciała, aby w moim życiu zaczęło się coś dziać i aby album ze zdjęciami się wypełnił. Coach dopytał krótko, o co chodzi z tym albumem na zdjęcia. I wtedy sobie właśnie uświadomiłam, że album ze zdjęciami jest dla mnie symbolem ciekawego życia. I że przed urodzeniem synka moje albumy na zdjęcia wypełnione były właśnie fotografiami z podróży, z wydarzeń, spotkań towarzyskich. A odkąd urodził się pierworodny, to tak naprawdę do naszego albumu nie dokładaliśmy prawie żadnych zdjęć. Za to synek miał wypasiony album dokumentujący wszystkie jego małe i duże sukcesy. Całe życie kręciło się wokół niego. A już miałam tego dość i też chciałam, żeby w moim życiu zaczęły się dziać takie rzeczy, które mogę utrwalać na fotografiach.
W czasie tej sesji zanotowałam sobie listę rzeczy do zrobienia i miejsc do odwiedzenia, które zaplanowałam do końca wakacji (a była wtedy wiosna). Oczywiście listę schowałam gdzieś do kalendarza i o niej zapomniałam. Kiedy odnalazłam ją przypadkowo w środku lata, otworzyłam oczy szeroko ze zdumienia. Okazało się bowiem, że wszystko co zaplanowałam dla siebie i dla mojej rodziny do zrobienia do końca wakacji, zrobiliśmy już zanim się one zaczęły!
I dla mnie był to przykład właśnie magi coachingu. Czyli tego, że tak niewiele trzeba, żeby tak dużo się zmieniło.
Długoterminowe skutki
Mało tego. Od tamtej chwili minęły prawie 4 lata i za wyjątkiem sytuacji w których zmogły nas choroby, w każdy weekend coś się dzieje. To nie są duże sprawy. Takie na miarę naszych możliwości, czyli tego, że teraz mamy już troje dzieci, że w weekend chcemy też pobyć razem i odpocząć. Ale wystarczy pojechać na kawę do babci czy do siostry, wybrać się z dziećmi na plac zabaw, zaprosić do siebie znajomych. A 2015 już w ogóle był wyjątkowy i o tym napisałam tutaj, aby zmotywować innych, do nieodkładania swojego szczęścia na później. Tylko aby realizowali swoje wartości zawsze i wszędzie, choćby tylko odrobinkę.
W moim odczuciu efekt tej jednej krótkiej sesji coachingowej utrzymuje się przez 4 lata. Jak to jest możliwe?
Wartości
Dzieje się tak dlatego, ponieważ dobry coaching opiera się na naszych wartościach. Odwołuje się do tego, co jest dla nas w życiu naprawdę ważne. A jeżeli coś jest ważne i my sobie to uświadomimy i powiemy na głos, to po prostu pamiętamy o tym podejmując różne decyzje. A kiedy nie możemy żyć w zgodzie ze swoimi wartościami, to czujemy niepokój, dyskomfort i napięcie które domaga się rozładowania.
Ja nauczyłam się, aby nie rozładowywać tego napięcia jedzeniem, tak jak to było 10 lat temu. Teraz działam. Nawet w tej chwili dyktuję sobie ten artykuł spacerując z najmłodszym, który smacznie śpi w wózeczku, a starsi chłopcy są z tatą na wycieczce pociągiem do miasta na lody. I choć wrócą zmęczeni, to zadowoleni, bo przeżyli coś innego niż na co dzień.
Mogłabym opisać jeszcze kilka takich ważnych momentów. Na przykład taki, że zgłosiłam się na sesję do swojego coach, gdy rozważałam rezygnację z jednej z prac. Omówiłam z nim ten temat bardzo dokładnie, a kiedy następnego dnia poszłam do szefa, żeby się zwolnić, to poszło to bardzo gładko i przyjemnie i nigdy tej decyzji nie żałowałam. Na coachingu utwierdziłam się też co do tego, co jest moją misją życiową i jak dbać o siebie, żeby nie dopadło mnie wypalenie zawodowe. Itp, itd.
Magia coachingu
Magia coachingu, to dla mnie fakt, że przez tę jedną godzinę, kiedy trwa sesja, jestem w 100% skupiona na sobie.
Wypowiadam na głos swoje myśli i mogę usłyszeć, czy brzmią sensownie, czy niedorzecznie.
Dostaję od coacha pytania, których sama bym sobie nigdy nie zadała. Czasami są tak niewygodne, że mnie zatyka.
Odkrywam swój potencjał ale i swoje samoograniczające przekonania, które mogę zaakceptować, zmienić, albo całkowicie odrzucić.
Wykorzystuję swoją wyobraźnię i podświadomość, żeby budować wizję lepszej przyszłości.
Stawiam cele i dążę do ich realizacji.
Przewiduję przeszkody i się na nie przygotowuję.
Nieustannie odwołuję się do tego, co jest dla mnie w życiu ważne.
Dla mnie, to prawdziwa magia.
P. S. Jeśli Ci się spodobało, proszę polub, skomentuj, udostępnij.