with 2 komentarze

jak nie odchudzać się w wakacje
3 sposoby na to, jak popsuć sobie wymarzone wakacje odchudzaniem. Wczoraj naszły mnie wspominki. Choć takich wspomnień nie lubię.

 

Nie lubię wracać myślami do czasów, kiedy moje życie kręciło się wokół jedzenie i niejedzenia, wokół tycia i odchudzania. To myślenie było zniekształcone. Bo to przecież nienormalne, żeby odchudzanie było ważniejsze od zdrowia czy marzeń. A jednak to mi się kiedyś przytrafiło.

 

Podróż marzeń

Tak więc wczoraj wspominałam swoją podróż marzeń. W 2005 pojechałam na Islandię. Właśnie wtedy męczyłam się z moim nadmiernym apetytem i dodatkowymi kilogramami. Ciągle myślałam i mówiłam o jedzeniu i niejedzeniu. Ciężko ćwiczyłam, żeby schudnąć. I równie dużo jadłam.

 

Kiedy więc pakowałam jedzenie na wyprawę (Islandia jest bardzo drogim krajem, chciałam więc jak najwięcej zaoszczędzić), wybierałam to, czym się za bardzo nie utuczę, a może jeszcze schudnę (jak sam/a zaraz zobaczysz, o zdrowym jedzeniu wiedziałam wtedy niewiele). Spakowałam więc: pasztety sojowe, pastę z łososia, gorące kubki, zupki chińskie i pieczywo chrupkie. Więcej nie pamiętam.

 

Więc jak sobie tę podróż psułam?

 

1. Choroba morska

Z Bergen w Norwegii płynęliśmy na Wyspy Owcze. Początek rejsu bardzo przyjemny, ale wkrótce od (polskiej!) załogi dowiedzieliśmy się, że jest okropny sztorm i tylko nasz kapitan postanowił płynąć. Powiem tak: aviomarin nie zdążył zadziałać i szybko dowiedziałam się, po co po całym statku rozstawione są tekturowe pudełeczka. Zahaczając po drodze o toaletę, dotarłam w końcu do kajuty i padłam na wiele godzin. Całe szczęście, że moje łóżko było tak ustawione, że bujało mnie na boki, a nie przód – tył. W każdym razie nie byłam w stanie ruszyć ani głową, ani nawet ręką przez całą noc i poranek. Jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu. Jeszcze długo potem nie byłam w stanie nic jeść.

 

No cóż, schudłam po tej przygodzie. I nawet się z tego cieszyłam.

 

Tylko, że to nie jest zbyt normalne, żeby cieszyć się z powodu choroby. I z tego, że dzięki niej chudnie się z łatwością. A jednak takie myślenie się zdarza: „Syn przyniósł jelitówkę z przedszkola, może też mnie złapie i będzie kilo czy dwa mniej". Albo: "Mam katar, nic nie czuję, może nie będę jadła i schudnę”, o połykaniu tasiemca nie wspominając.

 

To nie są dobre myśli. Mówią bowiem o tym, że schudnięcie jest ważniejsze od zdrowia.

 

A właściwa relacja między odchudzaniem i zdrowiem powinna wyglądać tak, że zdrowie jest motywatorem do odchudzania a odchudzanie odbywa się z poszanowaniem dla zdrowia.

 

2. Dietowanie

Jak już wiesz, jedzenie zabrałam ze sobą marne. W dodatku postanowiłam zaoszczędzić, i za radą naszego przewodnika, zaopatrzyłam się w supermarkecie w owoce z puszki, już nie pamiętam jakie. Wiem, że były tanie. I tak sobie przez całą podróż jadłam to byle co. I do czego to doprowadziło? Pod koniec wyjazdu byłam już tak wygłodniała, że objadałam się czekoladą. Chyba też była tania.

 

W każdym razie to nienormalne tak traktować swoje ciało. Jeść mało, żeby schudnąć i zaoszczędzić. A co z poznawaniem nowych miejsc przez smaki? Ja sobie na to nie pozwoliłam. I nie mogę teraz opowiedzieć, że jadłam śmierdzącego, islandzkiego rekina 😉 A szkoda. Już raczej nie będę miała okazji. Zmarnowana okazja.

 

3. Zimno

I jeszcze jedna rzecz, którą sobie na tej wyprawie zafundowałam.

 

zorza

Wyjazd odbywał się na przełomie sierpnia i września, pogoda była pechowa. Nawet padał śnieg, a ostatniej nocy mróz do -10 stopni. W ramach oszczędzania ( i przygody) przez 3 tygodnie nie zapłaciłam za ani jeden nocleg – spaliśmy w namiotach, schronach (nie schroniskach) turystycznych, czy samochodzie. I przez całą podróż było mi strasznie zimno. Choć miałam na sobie kurtkę zimową i ciepłe ubrania.

 

Mimo, że była to podróż marzeń, odliczałam dni, a w zasadzie noce, żeby się już skończyła, bo nocami marzłam najbardziej. Zimno mnie paraliżowało i z jego powodu kilka razy zdecydowałam, że nie wychodzę z busa i nie idę oglądać kolejnego wodospadu, czy innej atrakcji. Podróż marzeń.

 

Jedyna taka okazja. A ja zostawałam w busie, bo paraliżowało mnie zimno. Zimna, i to tego największego, nie czułam tylko ostatniej nocy, kiedy przy tym sporym mrozie oglądaliśmy na niebie tańczącą zorzę polarną.

 

Dopiero po długim czasie dotarło do mnie, że marzłam z głodu. Nie dostarczałam organizmowi wystarczająco energii. Marzłam na własne życzenie. Na własne życzenie, psułam sobie czerpanie radości ze zrealizowanego marzenia.

 

Dziś już wiem, że jeśli wstaję rano i jest mi zimno, to oprócz ubrania się, muszę wypić gorącą herbatę i zjeść porządne śniadanie. I to zawsze działa.

 

I co z tego?

Kiedy czytam wpisy w różnych facebookowych grupach dotyczących odchudzania, to najbardziej przejmuje mnie, denerwuje i frustruje, gdy widzę tak duży nacisk na chudniecie, że zdrowie czy energia witalna przestają mieć znaczenie. Liczy się efekt – „Jak zrzucić 20 kg w 3 miesiące?” „Jak mam zrzucić 5 kg w tydzień?” „Czy jak będę jadła tylko owoce i warzywa to szybko schudnę?” " Jem tylko raz dziennie i nie chudnę"

 

Uff. Naprawdę?

 

A co ze zdrowiem? Co z szacunkiem do własnego ciała?

Nie popełnij moich błędów. Niech jedzenie/niejedzenie i chudniecie nie przesłaniają tego, co w życiu naprawdę jest ważne.


P.S. Jeśli tekst Ci się spodobał, to proszę zostaw po sobie ślad - polub, skomentuj, udostępnij.

Jeśli się nie zgadzasz - napisz. Chętnie podyskutuję.


Kliknij w zdjęcie i sprawdź, czy zajadasz emocje i stres:


Zapraszam też do mojej grupy na Facebooku:

Jak odzyskać poczucie kontroli nad apetytem i spokój w temacie jedzenia?

 

oraz na stronę programu online dla kobiet (kliknij w zdjęcie)

 

Na Facebooku znajdziesz mnie tutaj. Zapraszam do polubienia.

Beata

Podąrzaj Beata Nowicka - Misiewicz:

Jestem akredytowanym coachem, psychologiem, socjologiem, trenerem umiejętności psychospołecznych, nauczycielem psychologii. Od lat zajmuję się pomocą psychologiczną, terapią, szkoleniami i coachingiem. W swojej pracy zetknęłam się z setkami ludzi i problemów. W ośrodku leczenia uzależnień, poradni zdrowia psychicznego, warsztatach terapii zajęciowej, szkołach. I wciąż wierzę, że w ludziach drzemie niesamowity potencjał. Że oni sami znają odpowiedzi na swoje pytania i potrafią znaleźć rozwiązania dla swoich problemów. A mnie niesamowicie cieszy towarzyszenie moim klientom w tych poszukiwaniach i osiąganiu zamierzonych celów. Prywatnie żona i mama trzech maluchów. Miłośniczka podróży, fotografii, książek, muzyki - poznawania, doświadczania, odkrywania. Kontakt Tel. 511 745 424