with Brak komentarzy

Wiem to od moich klientek i kursantek - pojawiają się w głowie myśli:

 

"Gdybym miała partnera ..."

"Gdybym miała dziecko ..."

"Gdyby w tym związku lepiej mi się układało ..."

"Gdybym się rozwiodła ..."

"Gdybym nie była taka samotna ..."

 

... to moje życie by się zmieniło, a dzięki temu przestałabym tyle jeść i w końcu schudła.

 

Czy na pewno?

 

Czy cokolwiek z zewnątrz - rycerz na białym czy słodkie maleństwo - może nas wybawić i uratować?

 

Właśnie ten temat poruszam w nagraniu i opowiadam o tym, co tak naprawdę jest potrzebne, żeby pozbyć się tego problemu.

 

Zapraszam.


 

Każdy z nas ma zestaw przekonań. Wiele z nich dotyczy jedzenia i odchudzania czy tego, co powinno się zdarzyć, żeby w końcu schudnąć, albo żeby w końcu poczuć się dobrze i być z siebie zadowolonym. Albo mamy różne przekonania na temat tego, co spotyka osoby szczupłe, a co spotyka otyłe itd. Są wśród nich takie przekonania, które będą nas wspierać, ale są też takie, które będą nam te nasze działania utrudniać. To, co najważniejsze, to żeby w ogóle takie przekonanie w sobie zauważyć, a jak się je zauważymy, to trzeba mu się poprzyglądać.

 

I jedną z rzeczy, którą trzeba zrobić z przekonaniem, to trzeba się zastanowić, na ile ono jest w ogóle prawdziwe. Ponieważ bardzo często wierzymy w takie rzeczy, które wpojono nam w dzieciństwie, które usłyszeliśmy od ważnych osób, czy które odbieramy z literatury, z innych mediów i wierzymy w nie w 100%. A one właśnie mogą nas blokować.

 

W tym poście chcę się przyjrzeć pewnemu przekonaniu, które słyszę od moich klientek.

 

U osób samotnych takie przekonanie będzie brzmiało „Gdybym miała partnera / gdybym miała dzieci, to moje życie nabrałoby sensu i wtedy jedzenie nie byłoby mi potrzebne i łatwiej bym schudła”

 

Natomiast osoby, które żyją w związkach, mogą myśleć „Gdyby moje życie rodzinne było bardziej udane, to ja wtedy również byłabym bardziej zadowolona i schudłabym.”

 

I teraz podam kilka przykładów, które pokażą, że te przekonania nie są prawdami absolutnymi. Myślę, że zacznę od siebie.

 

Jeżeli słuchają mnie osoby samotne, które sobie myślą, że gdyby miały partnera, gdyby miały rodzinę, to problem by zniknął, to ja powiem tak - moje zajadanie emocji zaczęło się wtedy, kiedy byłam w związku. W kilkuletnim związku. Oboje się z partnerem kochaliśmy, tylko że kochaliśmy się taką miłością jeszcze niedojrzałą, w której z mojej strony brakowało dużo asertywności. Z zewnątrz to wyglądało dobrze, natomiast ja wewnętrznie nie byłam zadowolona, ponieważ nie byłam asertywna, czyli nie potrafiłam wyrażać swoich uczuć, potrzeb czy swojego niezadowolenia. Trzymałam wszystko w sobie. A kiedy trzymałam to w sobie, to to wpływało niekorzystnie na moje emocje i na tę relację. Mój największy pierwszy rzut zajadania zdarzył się, kiedy nasz związek był w kryzysie.

 

Co z tego wynika?

 

Po pierwsze, samo bycie w związku nie sprawia, że człowiek nagle lepiej się czuje, bo po prostu w związku są różne momenty, zdarzają się kryzysy. I tym bardziej, jeżeli zdarzają się takie kryzysy i one są źródłem wielu emocji, to tak naprawdę to może jeszcze pogłębić problem z zajadaniem. I tak było w moim przypadku.

 

Więc można by sobie wtedy pomyśleć: hmm, czyli jeżeli ten związek by się skończył, to może wtedy byłoby lepiej.

 

No i było tak, że miałam drugi taki duży rzut zajadania, kiedy się ten nasz związek skończył. Czyli zakończenie tego związku samo w sobie też nie sprzyjało temu, żebym się nagle poczuła lepiej i żeby zajadanie się skończyło.

 

Czyli następna myśl, która może się pojawić to: no to w takim razie może jeżeli byłabym w udanym związku, to byłoby wszystko dobrze?

 

No i było tak, że po jakimś czasie poznałam swojego obecnego męża i byliśmy bardzo, bardzo zakochani. Wtedy zauważyłam, że przeżywam przyjemne emocje, takie motylki w brzuchu związane z zakochaniem. To sprawiało, że mniej myślałam i mówiłam o jedzeniu oraz o odchudzaniu. Wydawałoby się, że problemy się skończyły, ale to nieprawda.

 

Mimo, że związek był udany i rozwijał się a my szybciutko zamieszkaliśmy razem, to ja nie zmieniłam się wewnętrznie! Więc mój problem nie zniknął.

 

Czyli to, co chcę powiedzieć, to jest to, że jeżeli my nie przepracujemy w sobie czegoś wewnętrznie, to tak naprawdę nic z zewnątrz nie jest w stanie nam pomóc - ani zakończenie jakiegoś związku, ani wejście w nowy związek, ani urodzenie dzieci, ani opuszczenie przez dzieci domu. Nic tak do końca nie uratuje nas i nie uzdrowi nas, dopóki my nie uzdrowimy się wewnętrznie.

 

Samo bycie w związku, nawet w idealnym związku nie rozwiąże naszych problemów z zajadaniem.

 

To, co mnie uratowało i pozwoliło pozbyć się tego problemu, to po pierwsze to, że otworzyłam się na moje emocje, a po drugie poprosiłam o pomoc. Któregoś dnia opowiedziałam mojemu partnerowi, że mam taki problem, że ciepię z tego powodu. On zaoferował mi pomoc a ja skorzystałam z tej pomocy. I to mi pomogło.

 

Tak samo, jak są osoby, które piszą czy mówią o tym, że są w związku, tylko że jak mąż czy żona pójdzie spać, a one idą jeść. Wolą być w bliskiej relacji z jedzeniem, niż z partnerem, który jest na wyciągnięcie ręki.

 

Czyli znowu, samo bycie w związku niczego tutaj nie ratuje – bo to by oznaczało, że wszystkie osoby w związkach są szczupłe, a samotne grubsze. A wcale tak nie jest, prawda?!

 

Ratunek pojawi się wtedy, kiedy nauczymy się radzić sobie z naszymi emocjami i poprosimy drugą osobę o pomoc. Kiedy się obnażymy przed tą osobą, przyznamy do swojej słabości i poprosimy o pomoc. No i oczywiście jeżeli ta osoba stanie na wysokości zadania.

 

Podobnie z dziećmi i odczuwaniem pustki z powodu braku dzieci. Ja powiedziałabym, że życie bez dzieci to wzloty i upadki, momenty lepszego i gorszego samopoczucia. A kiedy mamy dzieci, to oczywiście mamy wspaniałe momenty ale też ogromne wpadki i potknięcia. To prawdziwy rollercoaster! Myślę, że każdy rodzic to zna – są momenty, kiedy jest miłość, która nas przepełnia i jest cudownie, całujemy dzieci po stópkach itp. I są momenty tak wielkiego wkurzenia, albo tak wielkiego lęku i strachu o dziecko, albo tak wielkiego zmęczenia, że mamy dość. Po prostu rodzicielstwo jest bardzo bogate w emocje.

 

Gdyby było tak, że posiadanie dzieci jest receptą na to, żeby uwolnić się od tematu jedzenia i odchudzania, to tak każda osoba posiadająca dzieci byłaby szczupła, a przecież wiemy, że to nie jest prawda.


To o co tak naprawdę chodzi?

 

Chodzi o to, jak my sobie radzimy z emocjami. A dokładnie, jak my sobie radzimy z naszymi emocjami, kiedy jesteśmy samotne, jak sobie radzimy z naszymi emocjami, kiedy mamy kryzys w związku, jak sobie radzimy z naszymi emocjami, kiedy nasze dzieci chorują i się boimy, jak sobie radzimy z emocjami, kiedy nasze dzieci są niepełnosprawne i bardzo dużo nas to wymaga pracy i nie mamy czasu odpocząć, jak sobie radzimy z emocjami związanymi z nawałem obowiązków.

 

Nie ma to jednej reguły, bo przecież wśród osób zajadających są osoby młode, które nie są w związkach. Osoby starsze, które nie są w związkach. Osoby, które mają małe dzieci, które nie mają dzieci. Osoby, które nie mogą mieć dzieci i takie, które zdecydowały, że nie chcą mieć dzieci. Takie, które mają trójkę dzieci, które mają pięcioro, które mają zdrowe, które mają niepełnosprawne. Są osoby, które są po rozwodzie czy w kolejnych szczęśliwych związkach itd.

 

Jeszcze jeden przykład - ktoś jest w trudnym związku i postanawia go skończyć, bo ma już dość. Rozstaje się z partnerem, więc powinno być już lepiej. Ale emocje pochodzą z różnych obszarów i nawet jak sobie odczytamy sygnały płynące z emocji i rozstaniemy się z partnerem, to zmieni się nasza sytuacja życiowa, bo nie będziemy z tym partnerem. Więc równocześnie to oznacza, że będziemy musiały więcej pracować, albo zmienić pracę, albo szukać mieszkania i ta sytuacja będzie tak stresująca, że jak nie nauczymy się radzić ze stresem i emocjami, to już nie będziemy zajadać z powodu partnera, który był nie w porządku, tylko z powodu na przykład stresów, jakie się wiążą z tą zmianą.

 

Czyli potrzebna jest praca w 3 obszarach; ze swoimi emocjami, z relacjami z innymi osobami oraz z relacjami ze sobą.

 

I to jest właśnie jedna z najważniejszych rzeczy do wykonania – dobre myślenie o sobie, niezależnie jaka jest moja sytuacja życiowa. Trzeba myśleć, że jestem wystarczająco dobra taka jaka jestem, taka jaka jestem zasługuję na miłość, miłość mogę dawać sobie sama.

 

Jedna z moim kursantek napisała mnie więcej: "Spędziłam dzisiaj wspaniały dzień sama ze sobą, zrozumiałam, że nie muszę czekać, aż pojawi się człowiek, na przykład mężczyzna, który zaspokoi moje potrzeby. Jeśli ja znam moje potrzeby, to mogę je zaspokoić sama. I spędziłam dzisiaj ze sobą wspaniały dzień, bo jeździłam na rowerze, bo zrobiłam sobie pyszne, zdrowe jedzenie, coś zwiedziłam, spędziłam ten dzień w naturze. Nie potrzebuję do tego faceta, zrobiłam to sama dla siebie”.

 

Czyli w domyśle – jeżeli taki facet się pojawi, to trafi już na kobietę, która jest szczęśliwa sama ze sobą.

 

I tu jest jeszcze bardzo ważna rzecz na którą chcę zwrócić uwagę – jeżeli my nie przepracujemy tego ze sobą i będziemy oczekiwały, że pojawi się ktoś, kto nam to da, kto zaspokoi te nasze potrzeby, kto poprawi nasze emocje, to niestety to jest znowu taki kolejny czynnik, od którego możemy się uzależnić. Będziemy pokładać w tym nowym partnerze nadzieje, że będzie regulatorem naszych emocji. Albo jeżeli dzieci mają się pojawić po to, żeby nam było lepiej w życiu, żebyśmy sobie lepiej z czymś radziły, to uzależnimy się od tych dzieci. A kiedy one zaczną wychodzić z domu czy zaczną się nam buntować, opuszczą gniazdo, to po prostu będziemy załamane.

 

Jeżeli sama ze sobą to przepracuję i będę umiała radzić sobie z emocjami, będę potrafiła zadbać o swoje potrzeby, będę dla siebie dobra, wyrozumiała, będę uważała, że zasługuję na miłość taka, jaka jestem, to na całkiem innych warunkach wejdę w ten związek, który się pojawi i będę ten związek na całkiem innej podstawie budowała. Będę budowała związek na podstawie partnerskiej, a nie osoby gorszej, czy takiej, która ma być wybawiona przez tego jeźdźca na białym koniu.

 

Podsumowując - nie ma co czekać na jakąś taką zmianę zewnętrzną, że ona nas uratuje. Uratuje nas tylko taka praca wewnętrzna z samą sobą. Jak mówi klasyk - praca nad sobą, to jest ta jedyna praca, która naprawdę się opłaca, która nigdy się nie kończy ale przynosi najlepsze rezultaty.

 

To tyle. Jestem ciekawa waszych komentarzy. Możecie pisać pod nagraniem, możecie pisać w wiadomościach prywatnych, jeżeli odnajdujecie w sobie, w swoim myśleniu to, o czym ja teraz mówię.

 

Myślę, że po prostu warto pracować nad sobą po to, że jeżeli wejdziecie w jakikolwiek związek, czy już jesteście w związku, to żeby ta osoba poznała was jako już takie szczęśliwe, zadowolone, w miarę poukładane wewnętrznie osoby. I tego wam życzę. Dziękuję.

Co teraz?

 

Możesz się upewnić, czy zajadanie emocji i stresu, to Twój problem, dzięki poniższemu PDFowi - do bezpłatnego pobrania.

CZY ZAJADAM EMOCJE I STRES - PDF

A kiedy upewnisz się, że zajadasz emocje czy stres - zapraszam Cię do zapisu na listę zainteresowanych na kolejną edycję programu online EMOCJI SIĘ NIE JE

 

P.S. Jeśli tekst Ci się spodobał, to proszę zostaw po sobie ślad - polub, skomentuj, udostępnij.

 

Zapraszam też do mojej  facebookowej grupy wsparcia Jak odzyskać poczucie kontroli nad apetytem i spokój w temacie jedzenia 

 

Follow Beata Nowicka - Misiewicz:

Jestem akredytowanym coachem, psychologiem, socjologiem, trenerem umiejętności psychospołecznych, nauczycielem psychologii. Od lat zajmuję się pomocą psychologiczną, terapią, szkoleniami i coachingiem. W swojej pracy zetknęłam się z setkami ludzi i problemów. W ośrodku leczenia uzależnień, poradni zdrowia psychicznego, warsztatach terapii zajęciowej, szkołach. I wciąż wierzę, że w ludziach drzemie niesamowity potencjał. Że oni sami znają odpowiedzi na swoje pytania i potrafią znaleźć rozwiązania dla swoich problemów. A mnie niesamowicie cieszy towarzyszenie moim klientom w tych poszukiwaniach i osiąganiu zamierzonych celów. Prywatnie żona i mama trzech maluchów. Miłośniczka podróży, fotografii, książek, muzyki - poznawania, doświadczania, odkrywania. Kontakt Tel. 511 745 424